piątek, 10 stycznia 2014

02.

3 stycznia 2014.

Interesująco zaczęłam ten nowy rok, nie ma co! Leżenie w szpitalu powoli stawało się męczące. Poprzedni dzień wciąż siedział mi w głowie. Louis Tomlison pofatygował się i przyszedł do mnie w odwiedziny do szpitala pytając jak się czuję, martwiąc się o mnie i do tego poprosił o wybaczenie. Nie miałam mu tego za złe. Nic właściwie nie pamiętałam. Nie wiedziałam co się stało, dlaczego tak się stało, ani nic. W ogóle. Zero. Później przyszła Claire. Poznała przyjaciela swojego dalekiego kuzyna i dalsza część dnia minęła im na rozmowie o Zaynie. Międzyczasie odwiedził mnie lekarz. Przeprowadził rutynowe badania, pogawędził i poszedł zająć się resztą pacjentów.
A następnego dnia leżałam sama w szpitalnym łóżku. Mogłam normalnie oddychać, mogłam mówić i robić dosłownie wszystko, ale pod warunkiem, że miałam leżeć w łóżku.

Po południu odwiedziła mnie Claire. O dziwo, nie była sama. Obok niej dreptała radośnie mała dziewczynka, która poprzedniego dnia przybyła do mnie w odwiedziny jako pierwsza od dnia wypadku.
- Cześć - powiedziała uśmiechając się szeroko i machając mi swoją małą chudą rączką.
- Witaj, Lux - odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jej rączkę - Hej, Claire.
- Siemasz kochanie - brunetka posadziła małą na łóżku obok mnie a sama usiadła na krześle przy mnie - Jak się czujesz? - zapytała z uśmiechem chociaż widziałam, że nie był to szczery gest.
- Jakoś. Nudzę się, ale lekarz powiedział, że jeśli będę się dobrze czuła i badania będą tak dobre jak do tej pory to w ciągu tygodnia wrócę do domu - spojrzałam na nią uważnie - Co się stało, Claire?
- Adam chce z tobą porozmawiać - odparła, a ja na te słowa po prostu zaczęłam się denerwować.
Nigdy nie lubiłam się z Adamem. On nie lubił mnie dlatego, że ja go nienawidziłam, a ja nienawidziłam jego za to, że wykorzystywał mnie i Claire tylko po to, by mieć dużą grupę fanów. Ja pisałam dla niego teksty, on mi płacił a moja przyjaciółka od czasu do czasu grywała w teledyskach.
- O czym? - spojrzałam na drzwi, w których właśnie się pojawił.
- Claire, czy możesz nas zostawić? - zapytał spokojnym głosem patrząc na nią. Dziewczyna wzięła małą Lux i wyszła z sali mówiąc coś do dziewczynki wesołym głosem. Adam tymczasem zamknął za nimi drzwi i zbliżył się do mojego łóżka. Zajął miejsce Claire i chwilę się na mnie patrzył. Przyglądałam mu się również ale nie miałam zamiaru zaczynać rozmowy więc czekałam cierpliwie aż sam zacznie temat. Nie spodziewałam się, że to, co mi powie może zmienić całkiem moje dotychczasowe życie. Nie na gorsze, bo gorzej być nie mogło... przecież nie miałam domu. Ale zmieni moje życie na lepsze. Da możliwość bym zaczęła wszystko od nowa. Bym miała stałą pracę bez jakiegokolwiek wysiłku. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, jakie to może mieć konsekwencje.
- Nie będę owijać w bawełnę - zaczął.
Jego głos zawsze dziwnie na mnie działał. Był taki szorstki, ale jednocześnie dziwnie miły, ochrypły. Był po prostu cudowny. Taki męski.
Rozmarzyłaś się, Andrea!
Spojrzałam na niego uważnie ukrywając swoje uczucia jakie wtedy odczuwałam. Dawno się z nim nie widziałam. Oboje unikaliśmy się jak tylko było to możliwe. A teraz on przyszedł do mnie bo chciał o czymś porozmawiać!? Nic nie odpowiedziałam na jego słowa. Po prostu patrzyłam.
- Chciałbym cię przeprosić za wszystko co ci kiedykolwiek zrobiłem. Przeprosić za to, że byłem niemiły, wykorzystywałem cię - a więc się przyznał! - i w ogóle za to, że mnie tak nie lubisz, za każdy powód który się do tego przyczynił.
- Mówisz tak tylko dlatego, że teraz leżę w szpitalu. Pewnie kiedy stąd wyjdę będzie jak dawniej, a teraz myślisz, że jestem taka bardzo biedna bo nie mam już dachu nad głową i w ogóle, tak? - patrzyłam na niego - Adam... Być może naprawdę chciałbyś mnie przeprosić. Chciałbyś. Ale jakoś nie potrafię ci uwierzyć że właśnie teraz jesteś szczery.
- Jestem szczery Andrea - patrzył mi w oczy, a ja czułam się jakbym rozmawiała nie z tym Adamem co trzeba. Jakiś inny Gontier wcielił się w postać chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki?
- Powiedz o jaką piosenkę ci chodzi i znikaj - wskazałam na drzwi, za którymi zauważyłam...
Co on tu robi?
- Do cholery, nie chodzi o piosenkę! - tak... znów stał się tym samym Gontierem, którego znałam. Nie na długo jednak - Ugh... Chcę cię po prostu przeprosić. Chcę, byśmy zaczęli naszą znajomość od nowa. Nie tylko dlatego, że zapewne będziesz teraz mieszkała u nas, ale dlatego, że mam dość naszych kłótni.
Nowy rok, nowe życie, znajomości i naprawianie błędów, huh?
- Dlaczego mam ci uwierzyć, że naprawdę chcesz zacząć wszystko od nowa? - oderwałam wzrok od drzwi i spojrzałam na niego.
- Jesteś naprawdę głupia... - westchnął - Człowiek przychodzi do ciebie i chce cię za wszystko szczerze przeprosić, a ty ciągle stoisz przy swoim.
- To dlatego, że jestem kobietą - odpowiedziałam mu gestykulując ręką - I moja kobieca intuicja podpowiada mi, że ty coś knujesz.
- Wiesz co? - spojrzał w stronę drzwi, za którymi wciąż stał Louis - Przemyśl sobie wszystkie za i przeciw, a ja wrócę jutro z Claire i wrócimy do tej rozmowy, dobrze? - znów zwrócił się w moją stronę.
Nie zaprzeczył ani nie potwierdził, że jego przeprosiny są szczere. Nic! Wstał z krzesła i uśmiechnął się do mnie. O dziwo, po całym moim ciele przeszło tysiąc mrówek. Jego uśmiech wyglądał na bardzo szczery. Ech... Dlaczego on musi być tak przystojny!?

Wyszedł. A do sali zaraz po nim wszedł Louis. W ręku trzymał mocno czerwoną różę. Uśmiechał się od ucha do ucha witając się i wręczając mi kwiat. Odwzajemniłam jego uśmiech i podziękowałam serdecznie za różę. Uwielbiam je! Zwłaszcza te mocno czerwone, są piękne. Pozwoliłam mu usiąść.
- Co słychać? - zapytał kiedy wygodnie oparł się o krzesło. Wzruszyłam ramionami odpowiadając jak zwykle i pytając co u niego - Od wczoraj nic się nie zmieniło - odparł - Jednak nie mogłem przestać o tobie myśleć - dodał patrząc prosto na mnie - Nie w sensie, że wpadłaś mi w oko, bo nawet się nie znamy - lubię tę jego szczerość - Ale cały czas myślałem o tym jak się czujesz i czy czegoś nie potrzebujesz. Ale w końcu doszedłem do wniosku, że jesteś w najlepszym szpitalu w kraju i nie mam o co się bać. Chyba, że o swoją reputację... - dodał w zamyśleniu patrząc przez okno.
- Powiedziałam ci, chłopaku, że nie masz się o co martwić - podparłam się na łokciach i usiadłam wygodniej - Jeśli masz mnie za kogoś, komu zależy na rozgłosie tym samym sprawiając, że ty spadniesz na samo dno, to wierz mi, grubo się mylisz.
- Być może - wzruszył ramionami - Ale tak czy inaczej, chciałbym ci jakoś pomóc - dodał.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Mam Claire, ona mi pomaga. No i Adam... - wspomniałam.
- Ale to ja rozwaliłem ci dom i jednocześnie sprawiłem, że wylądowałaś w szpitalu w takim stanie - wskazał ręką wzdłuż mojego ciała.
- Daj spokój, Louis - zaśmiałam się cicho - Dlaczego w ogóle przejmujesz się tym, że leżę w szpitalu? Przyjęłam przeprosiny, przebaczyłam ci wczoraj. Już wtedy powinieneś zapomnieć o całej sprawie. Dlaczego więc tu wróciłeś i dlaczego chcesz mi pomóc? - nie spuszczałam z niego wzroku.
- Bo pomimo tego, droga Andreo... - wstał - Pomimo tego, że jestem członkiem sławnego na całym świecie zespołu - spojrzał na mnie poważnie - Nadal jestem tylko człowiekiem.

▬▬▬

Tak więc zgodnie z informacją, pojawił się nowy rozdział. Pisałam go wczoraj o 23! Może więc nie być idealny, ale to początek. Dalsze rozdziały na pewno przyniosą więcej akcji i w ogóle... Mam nadzieję, że wam się spodobało i zostaniecie ze mną na dłużej :)
A! I jeszcze jedno... Skoro już to czytacie, chciałabym zaprosić was na opowiadanie z Niall'em. Nie jest ono moje, ale bardzo mi się podoba, a dziewczyna w ogóle nie ma czytelników :( Czy możecie tam zajrzeć, przeczytać i zostawić po sobie jakiś komentarz? :)
klik

Następny rozdział, za tydzień ♥